Justyna Budzińska-Tylicka - jedna z pierwszych Polek praktykujących medycynę za granicą, emancypantka

Opracowanie: dr Alicja Urbanik-Kopeć

Justyna Budzińska-Tylicka urodziła się w 1867 roku w Suwałkach. Była córką Justyny Gąsiorowskiej i Alfonsa Budzińskiego. Jej ojciec z wykształcenia był weterynarzem, pracował na różnych stanowiskach rządowych. Ostatecznie karierę zakończył jako weterynarz gubernialny w guberni łomżyńskiej, prowadził także hobbistycznie liczne badania archeologiczne w swojej okolicy. Alfons Budziński uczestniczył w powstaniu styczniowym, za co został zesłany na Syberię, z której wrócił w 1865 roku. Ojciec miał wielki wpływ na wybory Justyny – tak jak on zajęła się zawodem medycznym, a także przez całe życie intensywnie brała udział w inicjatywach społecznych, głównie w polskim ruchu na rzecz przyznania kobietom praw wyborczych.

Młodość i studia na Sorbonie

Gdy Justyna była małą dziewczynką, rodzina Budzińskich przeprowadziła się do Warszawy, a Justyna Budzińska ukończyła pensję dla panien prowadzoną przez jej ciotkę, siostrę ojca. Przez krótki czas uczęszczała do szkoły rządowej, jednak została stamtąd wydalona z powodu postawy antyrosyjskiej. Jak wspominała po latach Cecylia Walewska, Justyna „miała odwagę wstać z ławki i zaprotestować po polsku (o zgrozo!!!) przeciw oszczerstwom nauczyciela Moskala, urągającego Polsce po pijanemu”. Edukację dokończyła więc prywatnie. W 1885 roku rodzinę Budzińskich dotknęła ogromna tragedia – zmarł ojciec, pozostawiając matkę Justyny i jej kilkoro rodzeństwa praktycznie bez środków do życia. Justyna zarabiała jako nauczycielka prywatna, a po uzyskaniu dyplomu szkoły średniej wyjechała na Ukrainę i zatrudniła się jako guwernantka w zamożnej rodzinie. Planowała zebrać pieniądze, które pozwoliłyby jej na studia – bardzo chciała studiować medycynę. Jej starszy o trzy lata brat Stefan także szedł tą drogą – w 1889 roku ukończył studia medyczne na Cesarskim Uniwersytecie Warszawskim. Kobiety nie miały wówczas dostępu do wyższej edukacji na ziemiach polskich, dlatego Justyna wiedziała, że aby dokonać tego samego, będzie musiała wyjechać za granicę.

Udało jej się w 1891 roku. Z pracy guwernantki zaoszczędziła 500 rubli i wyjechała do Paryża, a w 1892 roku rozpoczęła studia. O swojej decyzji pisała po latach, że „medycyna daje kobiecie nie tylko chleb w rękę, ale i moralne zadowolenie produkowania swej wiedzy i przynoszenia społecznej korzyści, i realne rezultaty ciężkiej swej pracy”. Na studiach odznaczała się dużą niezależnością i ogromnym zaangażowaniem w sprawy społeczne. Była skarbniczką związku młodzieży akademickiej Spójnia, pomagała zbierać środki na naukę niezamożnym studentom. Około 1895 roku przez krótki czas należała do Związku Zagranicznego Socjalistów Polskich, jednak wystąpiła z niego po ukaraniu jej za rozmowy o sprawach organizacji z mężem – członkowie „Zetzetki” nie mogli opowiadać o swojej działalności osobom niezrzeszonym. Oprócz tego starała się, jak większość zagranicznych studentów, desperacko związać koniec z końcem. Razem z innymi kolegami z roku dorabiała jako masażystka (dziś powiedzielibyśmy raczej – fizjoterapeutka), co pozwoliło jej na utrzymanie się na studiach.

W okresie paryskim wyszła za mąż za Stanisława Tylickiego i w 1895 roku urodziła syna, także Stanisława. Była wtedy na czwartym roku studiów. Z sukcesem skończyła medycynę i w 1899 roku mogła rozpocząć pracę zawodową. Pracę dyplomową napisała na temat szkodliwych skutków zdrowotnych noszenia ciasnych gorsetów przez kobiety.

Prywatna praktyka i życie we Francji

W 1899 roku cała rodzina Budzińskich-Tylickich wyprowadziła się z Paryża. Justynie udało się odkupić od rodziny niedawno zmarłego lokalnego lekarza praktykę w małym miasteczku Etrépilly. Musiała przezwyciężyć początkową nieufność małej lokalnej społeczności zaniepokojonej faktem, że praktykę przejmuje nie dość, że kobieta, to jeszcze cudzoziemka – mnożyły się plotki, że jest nihilistką i Żydówką, co miało zniechęcić do niej pacjentów. Sytuacji nie polepszył fakt, że Budzińska-Tylicka nosiła się „po męsku”, jak to wówczas określano – miała krótko ścięte włosy, nosiła koszule, krawaty i marynarki oraz proste, ciemne spódnice. Z powodu głębokiego zaangażowania i wiedzy medycznej udało jej się w końcu z sukcesem prowadzić praktykę zawodową. Mąż Justyny wyjechał do Paryża studiować agronomię, a ona zajęła się pracą i wychowaniem dzieci – niedługo na świat przyszła ich córka, Wanda. Budzińska-Tylicka sama zajmowała się edukacją syna Stanisława, ucząc go przy okazji wyjazdów powozem na oddalone wizyty lekarskie. Jak pisała Walewska: „rachować do stu wyuczył się chłopczyk na kamieniach drogowych, co kilometr, czytać i pisać na łamigłówkach z alfabetem francuskim, do którego doktor-nauczycielka dorobiła brakujące polskie litery”.

Oprócz tego Justyna angażowała się w pracę społeczną. W Etrépilly została aktywną członkinią robotniczej kasy pomocy i prowadziła pogadanki na temat higieny, profilaktyki gruźlicy i skutków zdrowotnych i społecznych alkoholizmu. W 1905 roku Tyliccy postanowili drastycznie zmienić swoje życie – wyjechali z powrotem na ziemie polskie, gdy tylko wybuchła rewolucja 1905 roku, sprzedając dom i praktykę we francuskim miasteczku. Zamieszkali najpierw w Krakowie, czyli w Galicji, ponieważ w Królestwie Polskim Justyna była poszukiwana z powodu działalności antypaństwowej, w którą angażowała się podczas krótkich pobytów w kraju. W Krakowie również nie próżnowała. Zaznajomiła się z czołowymi emancypantkami galicyjskimi, czyli Kazimierą Bujwidową i Marią Turzymą, redaktorką naczelną czołowego galicyjskiego czasopisma feministycznego „Nasze Słowo”. Pisała tam artykuły, głównie dotyczące higieny, żywienia i skutków uzależnienia od alkoholu. Razem z Zofią Daszyńską-Golińską prowadziła też działalność w stowarzyszeniu abstynenckim. Oprócz tego angażowała się w działanie Towarzystwa Szkoły Ludowej i Towarzystwa Opieki nad Dziećmi. W 1908 roku, po nastaniu amnestii Tyliccy przeprowadzili się w końcu do Warszawy.

Praca zawodowa i społeczna w Warszawie

Na początku Justyna pracowała jako asystentka dr Sokołowskiego w Szpitalu świętego Ducha, a następnie prowadziła własną praktykę lekarską. Angażowała się w pomoc lekarską szczególnie kobietom, specjalizując się w ginekologii i pediatrii. Jej adres widniał na stworzonej przez feministyczne pismo „Ster” liście lekarek kobiet polecanych przestraszonym obcesowym traktowaniem przez lekarzy mężczyzn. Pracowała też jako higienistka na pensji dla dziewcząt pani Popielewskiej-Roszkowskiej w Warszawie. W okresie warszawskim Tylicka rozstała się z mężem.

Justyna Budzińska-Tylicka prowadziła w Warszawie, podobnie jak wcześniej w każdym innym mieście i kraju, bardzo aktywne życie zawodowe i społecznikowskie. Angażowała się w ogromną liczbę inicjatyw. Działała między innymi w Towarzystwie Kultury Polskiej oraz Towarzystwie Przeciwgruźliczym, a także Towarzystwie Higieny Praktycznej im. Bolesława Prusa. Współorganizowała także Towarzystwa Kolonii Letnich dla Kobiet Pracujących w Maryninku pod Brwinowem. W trakcie I wojny światowej jej działalność zwróciła się w kierunku pracy na rzecz żołnierzy – organizowała szpital polowy w Pułtusku i prowadziła kursy pierwszej pomocy. Wojna przyniosła jej też osobistą tragedię – w 1918 roku zmarł młodo jej syn Stanisław, ofiara przetaczającej się wówczas przez Europę epidemii grypy hiszpanki. Stanisław był także żołnierzem, ochotnikiem 2 Szwadronu Ułanów, brał udział w bitwie pod Rokitną i został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Wojskowego Virtuti Militari.

Po wojnie Justyna rozszerzyła tylko swoją działalność społeczną. Była aktywistką Związku Równouprawnienia Kobiet Polskich pod przewodnictwem Pauliny Kuczalskiej-Reinschmit i kluczową postacią dla uzyskania przez kobiety prawa wyborczego. Stanęła na czele Komitetu Organizacyjnego Zjazdu Kobiet Polskich w Warszawie, który był instrumentalny w końcowej fazie agitacji na rzecz przyznania kobietom czynnych i biernych praw politycznych. Osobiście, razem z grupą kluczowych aktywistek, zabiegała o przyznanie tego prawa kobietom u marszałka Józefa Piłsudskiego. Ich praca opłaciła się i w 1918 roku, wraz z odzyskaniem niepodległości przez Polskę, Polki uzyskały prawo do głosu. Sama Budzińska-Tylicka szybko skorzystała z nowych możliwości działania. W 1919 roku razem z Teodorą Męczkowską i Zofią Daszyńską-Golińską założyła Klub Polityczny Kobiet Postępowych (KPKP), który miał za zadanie aktywizować kobiety na scenie politycznej i promować ich udział w wyborach oraz partiach i stowarzyszeniach. W tym samym 1919 roku została radną Warszawy, najpierw z ramienia KPKP, a następnie, w 1922 roku, z Polskiej Partii Socjalistycznej, do której wówczas wstąpiła i należała do końca życia. w 1921 roku Budzińska-Tylicka przystąpiła też do Międzynarodowej Ligi Kobiet Pokoju i Wolności, stworzyła także jej polski oddział. Organizacja ta zajmowała się promowaniem idei pacyfistycznych i współpracy między państwami. W ramach jej działania Budzińska-Tylicka jeździła na liczne kongresy międzynarodowe w całej Europie.

W okresie międzywojennym oddała się pracy na rzecz zdrowia kobiet. Prowadziła prywatną praktykę lekarską w swoim gabinecie na Sadybie, pisała broszury na rzecz zdrowia reprodukcyjnego kobiet. Działała też w założonej w 1931 roku pierwszej poradni świadomego macierzyństwa w Warszawie, która doradzała kobietom w sprawach antykoncepcji i planowania rodziny. Budzińska-Tylicka była gorącą orędowniczką rozszerzania praw reprodukcyjnych kobiet, szczególnie wobec skandalu, jaki budziła jej praca w poradni założonej przez Tadeusza Boya-Żeleńskiego i Irenę Krzywicką. Poradnia została szybko zamknięta, a Budzińska-Tylicka napisała w 1935 roku broszurę „Świadome macierzyństwo”, w której przekonywała o konieczności edukacji seksualnej i zmiany prawa niepozwalającego na przykład dochodzić ojcostwa dzieci nieślubnych. Powstała na nowo w 1937 roku poradnia nosiła jej imię.

Cecylia Walewska tak wspominała ją w latach trzydziestych: „Wulkaniczny poryw «pani doktor», jej wrząca lawa krwi, jej nieustępliwa, bujna rzutkość i pomysłowość, jej prężna wola, inicjatywa, odruch spontaniczny nie mogły czekać. Czasu nie było. Justyna Tylicka zawsze goni chwilę, która jest za krótka. Pali się głowa, rwą ręce, wibruje cały organizm natychmiastową żądzą czynu. Działa często sama, na własną rękę lub z garstką zebranych adeptek. Bo działać musi. Bo gna ją wicher. Pędzi płomień wewnętrznego paleniska”.

Zmarła nagle, w 1936 roku. Została pochowana na warszawskich Powązkach obok syna.