Kazimierz Konrad Błaszczyński pseud. Bohdan Bończa - pułkownik kawalerii w powstaniu styczniowym

Opracowanie: Marek Rogowicz

Pochodzenie

Kazimierz Konrad Błaszczyński pseud. Bohdan Bończa urodził się w Warszawie w 1834 roku. Wcześnie osierocony, uczył się w rosyjskiej szkole wojskowej, gdzie „pracował z zapałem nad naukami matematycznemi i specyalnie wojskowemi”. W 1859 roku, jako porucznik, został mianowany wykładowcą w Michajłowskiej Szkoły Artylerii w Petersburgu. Utrzymywał kontakty z organizacją rewolucyjną oficerów armii carskiej.

 

Naczelnik wojenny województwa płockiego

W 1862 roku w szeregach 5. Brygady Artylerii stacjonował w Królestwie Polskim. Tu porozumiał się z Centralnym Komitetem Narodowym, który wyznaczył go na naczelnika wojennego województwa płockiego. Bończa wziął urlop ze służby rosyjskiej i już do niej nie powrócił. 13 stycznia 1863 r. wyjechał z Warszawy i zajął się przygotowaniem napadu na Płock, który miał być siedzibą władz rewolucyjnych – w razie powodzenia ataku. Garnizon miasta tworzyły trzy kompanie (roty – 1. 2. i 4.) Muromskiego Pułku Piechoty, 1. sotnia 18. Pułku Kozaków Dońskich (łącznie do 700 żołnierzy), a do tego sztaby obu tych pułków, szkoła podoficerska i oddział inwalidów. Siły te przed wybuchem powstania zostały znacząco osłabione przez wysłanie kompanii szkoły podoficerskiej, plutonu piechoty, 40 Kozaków i wreszcie kompanii piechoty w celu chwytania osób, których miała objąć branka. W efekcie jako załoga pozostało półtorej roty pieszej, sztaby, inwalidzi i część sotni kozackiej. Powstańcy zamierzali zaatakować Płock oddziałami spiskowców z Lipna, Sierpca i Bodzanowa. Łącznie miało być wedle fantazji naczelników powstańczych 14 000 ludzi. Do tego jeszcze mieli dochodzić miejscowi spiskowcy z Płocka i „dzieci warszawskie”, tj. spiskowcy zbiegli z Warszawy przed branką. W istocie w 4 małych oddziałach spoza miasta i z samego Płocka do boju przystąpiło około 1000 powstańców. W nocy z 22 na 23 stycznia doszło do napadu. Sygnałem było bicie w dzwony kościelne. Nieskoordynowane ataki zostały odparte przez garnizon. Powstańcy zostali rozproszeni. Sam Bończa, wydostawszy się z miasta, wpadł w ręce niemieckich kolonistów. Obity przez nich, został szczęśliwie uwolniony z opresji przez podkomendnych. Równocześnie z atakiem na Płock nie powiodły się także inne napady w guberni płockiej. Gdy Bończa chciał zebrać rozbitków, płocka szlachta zdołała go przekonać, że „dalsza walka nie doprowadzi do niczego, że wszystko jest już stracone, że przez dalsze upieranie się narazi tylko kraj na większe jeszcze klęski i straty”. Te słuszne argumenty przekonały Bończę, który „zawiedziony w swych nadziejach, nie widząc dostatecznego przygotowania na zbrojne wystąpienie, po nieudanym ataku na Płock, opuścił kraj”. Nie zagrzał jednak długo miejsca za granicą, bo wkrótce dołączył do oddziałów Mariana Langiewicza. Trudno powiedzieć, kiedy dokładnie, ale nie później niż 12 marca, bo tego dnia był widziany przez Władysława Bentkowskiego, szefa sztabu Langiewicza, podczas postoju w Sosnówce. Po bitwie pod Grochowiskami, 18 marca, Bończa dołączył na krótko do oddziału Dionizego Czachowskiego, a następnie udał się do powiatu opoczyńskiego i radomskiego, gdzie przystąpił do organizacji oddziału jazdy. Jak 31 marca pisał do generała Mariana Langiewicza: „w okolicach Radomia, Skrzyńska i Przytyku staram się zebrać kilkadziesiąt kawalerii”.

W dniu 22 kwietnia w pobliżu pojawił się pobity tegoż dnia pod Stefankowem oddział majora Dońca-Chmielnickiego, liczący prawdopodobnie około 150 pieszych, w tym 20 rannych. Zdaniem jednego z jeźdźców polskich – uczestnika starcia, piechota rosyjska liczyła „ze 200 ludzi, z kilkunastoma kozakami”. Bończa ruszył na Rosjan w 54 lub co najwyżej 80 koni (była to wybrana część spośród liczącego co najwyżej 100 osób oddziału).

spłoszona Moskwa… zamiast zabarykadowania się w mieście i tamże przyjęcia szarży ułanów, niepopieranej żadnym oddziałem pieszym, na wiadomość o ich zbliżaniu się wybiegła z miasta i ustawiła się za temże w czworobok pod murem cmentarnym, którego bok czwarty sam mur stanowił.

Ustawienie się Rosjan w czworobok, za Gielniowem, potwierdza relacja rosyjska.

Do starcia doszło o godzinie szóstej wieczorem:

Bończa ze wzgórka wprost frontu piechoty leżącego przypuścił atak, lecz salwa dana przez piechotę spłoszyła naszych, pierwszy raz w ogniu będących ułanów do tego stopnia, że zwrócili w tył w nieporządku. Przytomność przecież Bończy uratowała utarczkę. Stanąwszy sam wraz z młodym oficerem na wzgórzu, dokonał tego, iż cały pluton przybiegł nazad do niego. Ukarawszy słowem tych, którzy pierwsi po strzale zawrócili konie, rzekł im, że tylko spędzeniem Moskali z pozycyi, przykryją wstyd jakiby za atak nieudany na nich ciążył, wydał przytem rozkaz, aby cały pluton od razu podbiegł na 60 kroków do nieprzyjaciela, dał w masę tegoż salwę, i zwracał na wzgórze dokąd strzały moskiewskie nie donosiły. Dzielna nasza wiara po trzykroć atak ten wykonała, po trzecim ataku gdy powstańcy na wzgórzu broń nabijali, Moskale wycofali się do lasu leżącego za cmentarzem.

Rosjanie mieli jednego szeregowca rannego. Straty polskie wyniosły trzech lekko rannych.

 

Wykonywanie wyroków na przeciwnikach powstania

Oddział Bończy rósł zasilany nowymi ochotnikami i chodził z miejsca na miejsce, wykonując gdzieniegdzie wyroki rządu rewolucyjnego na podejrzanych o niechęć do powstania. Pełnił więc funkcję żandarmerii wieszającej. W końcu kwietnia we wsi Lipa spalono 4 zabudowania i powieszono 2 chłopów podejrzanych o niechęć do rewolucji: Piotra Nowaka i Michała Lewickiego.

Kolejnych dwóch chłopów (Antoniego Kędzielę i Franciszka Śmietanę) powieszono na początku maja w Bogucicach niedaleko Pińczowa, a 13 maja Antoniego Ertmana z Ewiny (dziś: Ewelinów), który po bitwie małogoskiej wskazał Rosjanom miejsce postoju wycofanego spod Małogoszcza taboru powstańczego.

W dniu 18 lub 19 maja wieczorem do Bończy, stojącego w pobliżu Szczekocin „z trzema szwadronikami kawalerii” przyjechał dowódca innego oddziału – Oxiński, by wymienić „72 dubeltówki na karabiny z bagnetami, w które uzbrojony był jeden z jego szwadronów”, na co zresztą Bończa się zgodził. O świcie 19 lub 20 maja z 72 karabinami gość ruszył z powrotem do swego obozu. Oxiński proponował wkrótce Bończy atak na tyły moskiewskie w czasie spodziewanej walki pod Koniecpolem, jednak nic z tego nie wyszło. Oxiński został tam pobity 25 maja, a Bończa nie nadciągnął.

Zamiast tego 25 maja w Klemencicach, w pobliżu Jędrzejowa, ludzie Bończy powiesili kowala Adama Wójcickiego i zagrodnika Tomasza Nowaka. Kolejni powieszeni to Maciej Kubara z Siedlisk i Paweł Juszczyk z Motkowic.

Na przełomie maja i czerwca oddział Bończy, liczący już 150 kawalerii, zasilił nowy oddział jazdy przyprowadzony z Krakowa przez Zygmunta Chmieleńskiego, a liczący 59 konnych. Wkrótce Chmieleński z Ludomirem Cywińskim odłączyli się od oddziału.

Pewnego dnia podczas pobytu w Gniewięcinie doszło do haniebnego incydentu. Mieszkający w okolicy właściciel Bolesławic, Oraczewski, odmawiał uiszczenia podatków zarządzonych przez tajny rząd rewolucyjny, a „komisarzowi posłanemu do niego z wezwaniem od Rządu Narodowego powiedział szorstko, że z powstaniem szewców i błaznów nic wspólnego mieć nie może, i kazał go lokajowi za drzwi wyrzucić”. Miał rację, ale rząd rewolucyjny nasyłał na takich jak on albo skrytobójców, albo oddziały zbrojne. Bończa na rozkaz tegoż rządu kazał Oraczewskiego ograbić, aresztować i przyprowadzić do obozu. Ten, odstawiony do obozu, odpowiedział, „że postępowanie ze sobą uważa za napad i gwałt, że z samym powstaniem, podniesionym przez motłoch, nigdy solidaryzować się nie będzie”. Bończa, zapalony rewolucjonista „nahajką, którą zawsze przy sobie nosił, niemiłosiernie bić począł po twarzy i głowie”, po czym kazał Oraczewskiego powiesić. Od śmierci uratowała Oraczewskiego perswazją dwójka gości przebywających w obozie, a mianowicie Kwiryn Russocki, oficer 2. Pułku Ułanów z czasów powstania listopadowego i jedna z pań. Wedle wspomnień rosyjskiego oficera Potto, Russocki zagroził wręcz Bończy pojedynkiem, jeśli nie uwolni Oraczewskiego.

 

Zasadzka w górach i śmierć

W dniu 17 czerwca Bończa przybył do Deszna. Tu otrzymał o dziesiątej wieczorem rozkaz ułatwienia wejścia z Galicji oddziałowi Chościakiewicza. Dnia 18 czerwca poszedł do Lubczy, skąd skierował się do Gór. Był to trzeci dzień jego choroby. Marsz odbywał, leżąc na wozie. To mogło wpłynąć negatywnie na jego zdolności wojskowe.

W Górach, w zabudowaniach dworskich i za wałem ogrodowym stał ukryty oddział rosyjski majora Pleskaczewskiego złożony z 3. roty pieszej Pułku Halickiego w niepełnym składzie (125 pieszych) i 50 Kozaków. Część Kozaków wysłano na wabia. Mimo że 4 kilometry od Gór jakiś Niemiec ostrzegł Bończę o zasadzce, Polacy maszerowali dalej. Dopiero dwie wiorsty (nieco ponad dwa kilometry) od wsi Bończa sam dostrzegł wysłanych na wabia Kozaków. Dowiedziawszy się o sile oddziału rosyjskiego, od pracownika pobliskiej cegielni, rozwinął dwa plutony w tyralierę (luźny szyk piechoty, służący do swobodnej walki ogniowej), dwa kolejne we front (zwarty szyk) w drugiej linii i ruszył pędem do ataku.

Szarżując, lekkomyślnie mocno wyprzedził resztę oddziału i powitany salwą piechoty, został trafiony kulą. Na 14 jeźdźców najszybciej podążających za dowódcą i na samego Bończę uderzyli Kozacy. Doszło do krótkiej siekaniny. Bończa spadł z konia. Gdy nadbiegła reszta oddziału polskiego, Kozacy pierzchli między zabudowania dworskie, ściągając Polaków pod lufy piechurów. Ci dali ognia, odpierając szarżę. Znów za Polakami ruszyli Kozacy. Polacy raz jeszcze zaszarżowali, odpędzili Kozaków i znów zostali odparci ogniem piechoty i zaczęli odwrót. Niektórzy zostali doścignięci przez Kozaków. Gdy się z nimi ścierali, nadbiegła piechota rosyjska i ruszyła na bagnety. Zdemoralizowane resztki oddziału rzuciły się do ucieczki.

Sam Bończa, zabrany przez swoich z pola walki, skonał po kilkunastu godzinach w chłopskiej chacie. „Oprócz ran na głowie (mózg wyszedł mu na wierzch, nos miał odcięty) otrzymał jeszcze 16 ran tak ciężkich, że tych kilkanaście godzin, które mu zostały do życia, nie mógł bez strasznych jęków przeleżeć, bo nie miał jednej części ciała zdrowej”. Przynajmniej dwie z tych ran to postrzały.

Rosjanie mieli w tym boju dwóch ciężko (piechura i Kozaka, ów Kozak zmarł dzień po bitwie) i dwóch lekko rannych, a także wielu pieszych potłuczonych przy zderzeniu z kawalerią w lesie w ostatniej fazie boju. Rozgromieni Polacy, oprócz dowódcy, stracili jeszcze trzech zabitych i około 20 rannych, z których dwóch zmarło. Ciało Bończy pochowano we wsi Lubcza.

 

Bibliografia

Źródła archiwalne:

Archiwum Główne Akt Dawnych w Warszawie, Materiały różne z ros. kancelarii wojskowych, Журнал боевых действий, sygn. 1.

Biblioteka Narodowa, rkps 9790 II, Od 23o Stycznia 1863o r. do 22o Kwietnia 1864 r. Dziennik pisany przez A. D. w Drzewicy.

BJ Rkp. 7928 IV, Do Rządu Narodowego Polaków. Podanie Szeregowca z 4o plutonu ułanów Pułkownika Bończy, w Chrobrzu d. 8 Lipca 1863, Karol Aleksandrowicz ułan 4o Plutonu Bonczy.

Dokumenty terenowych władz wojskowych powstania styczniowego 1863–1864, red. W. Djakow, S. Kieniewicz, Wrocław 1976.

Źródła publikowane:

Cywiński L., Wspomnienia z lat ubiegłych, „Wieś i Dwór” 1912, z. 4 (Warszawa, 15 XI 1912 r.).

Jan Newlin-Mazaraki, Pamiętnik i wspomnienia, oprac. Eligiusz Kozłowski, Kraków 1999.

Notatki osobiste Władysława Bentkowskiego z roku 1863, Kraków 1916.

Oxiński J., Wspomnienia z powstania polskiego 1863/64 roku, Łódź 1939.

Pamiętniki powstańca z 1863 i 1864 roku, wyd. Zygmunt Lucjan Sulima, Lwów 1881.

Przyborowski W., Dzieje 1863 roku przez autora „Historyi dwóch lat”, Kraków 1897.

Opracowania:

Caban W., Powstanie styczniowe, Polacy i Rosjanie w XIX wieku. Wybór studiów z okazji czterdziestolecia pracy naukowej i 65 rocznicy urodzin, Kielce 2011.

Karbowski W., Zygmunt Padlewski (1835–1863), Warszawa 1969.

Spiskowcy i partyzanci, red. Stefan Kieniewicz, Warszawa 1967.

Prasa:

„Dziennik Powszechny” nr 143 (piątek 26 VI 1863 r.).

„Dziennik Poznański”, nr 151 (6 lipca 1863 r.).

„Gazeta Narodowa”, nr 109 (wtorek 23 VI 1863 r.) i 112 (piątek 26 VI 1863 r.).

„Gazeta W. Xięstwa Poznańskiego”, nr 111 (piątek 15 V 1863 r.).