Anna Henryka Pustowójtówna (Pustowojtówna, Pustowojtow) - uczestniczka powstania styczniowego pod ps. Michał Smok

Opracowanie: Marek Rogowicz

Urodzona 6 lipca 1838 roku w Wierzchowiskach pod Lublinem, córka Trofima, majora wojska moskiewskiego, prawosławnego, i Marianny z Kossakowskich, katoliczki. Nauki pobierała w Instytucie Panien w Puławach. Zamieszkała następnie wraz z matką w Turowcach, w pobliżu Żytomierza, a więc na Ukrainie. Latem 1861 roku przeprowadziła się do Lublina, do babki Brygidy Kossakowskiej, która usiłowała jej wpoić religię katolicką. Nie do końca skutecznie, gdyż Henryka zaangażowała się później w ruch rewolucyjny. Początkowo brała udział jedynie w religijnych uroczystościach o charakterze patriotycznym, a więc pielgrzymce odpustowej do Garbowa (6 VIII) i obchodach Unii Lubelskiej (12 VIII). Wskutek tego złożono na nią donos, gdyż jako córka prawosławnego, wedle niesłusznych zasad jakie narzucono w Królestwie Polskim, również powinna wyznawać to wyznanie, a nie brać udział w katolickich uroczystościach. Uniknęła zesłania do klasztoru czernic w Moskwie, ale musiała udać się do matki, do Żytomierza, gdzie znalazła się pod nadzorem policji. W kwietniu 1862 roku uciekła do Galicji, a stamtąd udała się do Mołdawii. Tu znalazła się pod opieką szwagra, Zygmunta Miłkowskiego, który nauczył ją strzelać.

Gdy wybuchło powstanie, Miłkowski zbierał ochotników, by z nimi iść do Polski. Wobec opóźnienia tych planów, panna Henryka ruszyła nie czekając, przedostała się z Mołdawii
do Galicji, a stąd do Królestwa, gdzie dołączyła do oddziału Mariana Langiewicza. Występowała w nim pod pseudonimem „Michał Smok”. Nie jest pewne kiedy dokładnie dotarła do obozu. Dwie relacje, niezbyt jednak rzetelne, mówią, że przybyła do oddziału, jeszcze gdy ten stał pod Świętym Krzyżem. Możliwe, że stało się to nieco później. Dopiero 14 lutego wieczorem, w kwaterze Langiewicza w Staszowie, widział ją po raz pierwszy Józef Kajetan Janowski, członek tajnego rządu rewolucyjnego, którego zdaniem wyglądała

bardzo młodo, ale raźnie i dosyć wojowniczo, w szarym kożuszku i w czerwonej rogatywce” uzbrojona w dubeltówkę, a była jego zdaniem „bardzo ładną dziewczyną, brunetką, silną o wyrazistych cechach… pięknych, czarnych i bardzo żywych oczach, o piersi wypukłej, której wydatność, nawet obcisły kożuszek nie wiele zmniejszał.

Również zdaniem Ludomira Grzybowskiego była

bardzo ładna. Rysy twarzy regularne, ciemna szatynka, a nawet można powiedzieć, brunetka. Oczy duże, czarne, płeć nadzwyczaj biała. Ubiór męski uwydatniał wszystkie kształty, które były bardzo powabne. Skromnością się nie odznaczała, ale i kokieterią nie grzeszyła… W bitwach była odważna.

O ile wszystkie znane mi relacje chwalą ją za odwagę i przytomność umysłu w czasie boju, to nie wszystkie zdania na temat jej urody były pozytywne.

Wedle wspomnień Henryka Wiercińskiego

odziana po męsku, niezbyt raziła kobiecością – twarz niezbyt urodziwa robiła ją podobną do przeciętnego młodego chłopca.

Zdaniem zaś Jadwigi Prendowskiej, kurierki Langiewicza, była

średniego wzrostu, niepozorna, ubrana bez najmniejszego starania, w brązowej sukmance, szarej rogatywce z barankiem i wielkich butach, nawet nie uczernionych.

Po dołączeniu do wojska pełniła rolę adiutanta przy Czachowskim i samym Langiewiczu.

Z całą pewnością wzięła udział 17 lutego w bitwie staszowskiej. Towarzyszyła majorowi Czachowskiemu, gdzie

zachowała zimną krew wśród świstu kul dokoła. Przenosiła też rozkazy Langiewicza do tegoż Czachowskiego, gdzie „pod gradem kul przebiegała bez zmrużenia okiem.

Według relacji Henryka Samborskiego

zachowanie się jej podczas bitwy zupełnie było poprawne, po żołniersku: przytomność umysłu i zimna krew nie odstępowały jej ani na chwilę. Radziła mi bardzo trafnie, abym strzelał z punktu, zasłoniętego przez murowany słup, a bynajmniej nie zwracała uwagi na grożące jej niebezpieczeństwo.

W pewnym momencie, jak się zdaje tuż po bitwie staszowskiej, doszło do przykrego incydentu, gdy Czachowski, wracając o północy na kwaterę, zastał w niej nie tylko swoich oficerów ale i luźnych wolontariuszy

zamiast kilku leży kilkunastu ludzi gęsto obok siebie. Widzi [Czachowski – M. R.], że ma tu do czynienia z intruzami, ale jak ich rozpoznać we śnie, w półmroku. Wyciąga przeto nahajkę i liczy nią wszystkich po kolei. Dostało się z rzędu i p. Pustowojtow. Zbudzona nahajką, zrywa się na równe nogi, otwiera oczy, a widząc Czachowskiego, woła: „Panie majorze – co to jest!” Rzecz się później wyjaśniła.

Szczególnie odznaczyła się w bitwie 24 lutego pod Małogoszczem, gdzie Polacy zostali dotkliwie pobici. W czasie walki tyraliery polskiej z Rosjanami, wedle świadectwa Antoniego Jeziorańskiego, gdy wielu tyralierów znalazło się z tyłu

na małym kasztanowatym koniku panna Pustowojtówna, z pałaszem w ręku, gorącemi słowy wzywała ich żeby szli naprzód – Wielu wróciło zawstydzonych jej słowami. Odwaga jej w boju była przykładem męstwa dla żołnierza. Przejęta entuzjazmem patriotycznym, nie zważała na obmowę złych języków, na którą narażona być mogła – i była, młoda panna, nieskąpej urody, a sama – w pośród towarzystwa obozowego.

Była też obecna na rynku Małogoszcza w czasie walk ulicznych, gdzie wedle świadectwa Wiktora Wiśniewskiego

na kasztanowym koniku … uganiała śród tysięcy kul z największym niebezpieczeństwem życia, od szeregów do szeregów, dodając krótkiemi a dziarskiemi wykrzyknikami odwagi żołnierzom. Widziałem ją także jak z dobytym pałaszem latała śród gradu kul za uciekającymi płazując ich i krzycząc: „a tchórze, a do boju! Zwyciężyć lub umrzeć! a wstydźcie się!”. Pod temi płazami musiał szpik w kościach uciekinierskich zastygać, bo wolałbym sto razy umierać, niż przez dziewczynę być napędzanym do boju.

Zapewne Wiśniewski nie był jedynym, któremu duma męska nie pozwalała na ucieczkę, by narazić się na takie traktowanie.

Jeszcze bardziej, według relacji Ludomira Grzybowskiego, odznaczyła się już w czasie odwrotu w kierunku Chęcin, gdy po przejściu rzeki Łososiny i wyjściu na łąki i pola poza nią leżące tuż za powstańcami zjawili się dragoni i

poczęli rozwijać front, sposobiąc się widocznie do szarży”. Pobite oddziały powstańcze szły już wówczas nie oddziałami ale bez szyków, bez ładu i porządku. „Wtedy panna Pustowójtow, ów adiutant Langiewicza, poczęła krzyczeć cienkim głosikiem: „Kto na ochotnika zostanie ze mną, utworzymy łańcuch zasłaniający całą armię, inaczej rozniosą nas wszystkich na pałaszach. I rzeczywiście znalazło się dużo takich, którzy stanęli, uformowali następnie rodzaj łańcucha tyralierskiego, co dragoni widząc, wstrzymali swój marsz i poczęli tylko za nami strzelać. Kiedy pierwsi z oddziału powstańców wchodzili do lasu, dragoni znów postępować za nami zaczęli. Powstańcy stanowiący ów łańcuch zasłaniający poczęli strzelać, a jakkolwiek przekonany jestem, że kule z dubeltówek nie dolatywały, jednak dragoni się zatrzymali, dalej nas nie atakowali i swobodnie weszliśmy do lasu.

Panna Henryka otrzymała wtedy pochwałę od Langiewicza.

Wojskom Langiewicza towarzyszyła i w kolejnych starciach, choć już nie w tak spektakularny sposób. Jej obecność została zauważona 5 marca pod Skałą, gdzie,
wraz z Langiewiczem, znalazła się w pobliżu cmentarza, obsadzonego przez oddział rosyjski.

Nie wszystkim naturalnie podobała się obecność amazonki w wojskach powstańczych. Ksiądz Serafin Szulc, opisując obozowisko w Goszczy, choć nie wymieniając panny Henryki po imieniu, zanotował, że

nie było tam po staropolsku, a kobiety nie potrzebnie znajdowały się w obozie. Miejsce kobiet jest w domu, w lazaretach, a nie w wojsku. Wprawdzie zdarzało się, że Chrzanowska obroniła Trembowlę, a Emilja Plater biła się z Moskalami, ale nie czytamy nigdzie ażeby pani Zamojska, Żółkiewska, Chodkiewiczowa, Czarnecka lub Tarnowska z orężem w ręku towarzyszyły swoim mężom.

Trudno mi się z nim nie zgodzić. Można jednak powiedzieć, pozostając przy tradycyjnym podejściu, że postępowanie Szulca było jeszcze bardziej naganne, gdyż ksiądz katolicki nie miał prawa brać udziału w rewolucji o antykatolickim obliczu, jaką było w znacznej mierze powstanie styczniowe. Taki charakter tego zrywu poświadcza wyraźnie manifest powstańczy z 22 stycznia 1863 roku, a mianowicie punkty o równości religijnej i przymusowym oddaniu ziemi należącej do szlachty w ręce chłopów.

Pustowójtówna towarzyszyła oddziałom Langiewicza aż do 18 marca, a więc bitwy pod Grochowiskami. W nocy z 18 na 19 marca, wraz z Langiewiczem, opuściła obóz i udała się do Galicji.

Aresztowana wraz z Langiewiczem w pobliżu Opatowca, po przekroczeniu granicy galicyjskiej, została wraz z nim zatrzymana na noc w Ujściu (Uściu) Solnym, a nazajutrz odwieziona pod silną strażą do Tarnowa. Miała tu, w dniach 20-22 marca, względną swobodę i korzystając z tego podejmowała działania w kierunku oswobodzenia dyktatora. Przewieziona następnie do Krakowa i osadzona osobno,  2 kwietnia zwolniona po złożeniu pisemnej deklaracji, że nie będzie już uczestniczyć w powstaniu. Nazajutrz wyjechała do Pragi, później do Wiednia, gdzie wstawiała się za Langiewiczem, w celu jego oswobodzenia. 1 czerwca udała się do Galicji, gdzie ugościli ją Romerowie w okolicach Dębicy. Nawiązała tu kontakt z Dionizym Czachowskim, by wraz z nim wrócić do boju. Ten jednak odradził jej dalszą walkę, zalecając w zamian bardziej kobiece zajęcia:

rewolwer możesz odstąpić, a sama wziąć się do igiełki, słuchaj starego, dobrze Ci życzącego.

Tutaj też odrzuciła propozycję małżeńską Zygmunta Romera. Po wprowadzeniu w Galicji stanu oblężenia przez rząd austriacki, opuściła kraj i udała się na emigrację. Była w Pradze, Dreźnie, Zurychu. Wreszcie udała się do Paryża, gdzie zamieszkała u rodziny Józefa Kajetana Janowskiego, którego spotkała wcześniej w Staszowie. Żyła tu w biedzie, korzystając z pieniędzy przysyłanych przez babkę do jej śmierci w 1868 roku, a także niewielkiego zasiłku od rządu francuskiego. Wzięła udział w wojnie francusko-pruskiej, a mianowicie w obronie Paryża, jako sanitariuszka. Podczas wrzenia rewolucyjnego – Komuny Paryskiej – wstawiła się u jednego z czołowych rewolucjonistów – Jarosława Dąbrowskiego – za uwięzionym arcybiskupem Georges’em Darboyem i dostała zgodę na ewakuację pewnej grupy zakonnic z Paryża do Wersalu. Jej wstawiennictwo nie uratowało jednak samego biskupa, który został przez komunardów zamordowany.

W 1873 roku wyszła za mąż za, znajomego z kampanii Langiewicza, lekarza Stanisława Loewenhardta. Zmarła w Paryżu 2 maja 1881 roku, zostawiając czworo dzieci. Pochowano ją na cmentarzu Montparnasse.

Bibliografia:

  1. Polski Słownik Biograficzny, hasło: Pustowojtow
  2. Ludomir Grzybowski, Opis powstania polskiego w roku 1863 i 1864 w województwie krakowskim, oprac. Wiesław Caban, Zdzisław Jerzy Adamczyk, Kielce 1994
  3. Spiskowcy i partyzanci, red. S. Kieniewicz, Warszawa 1967
  4. Bywaj dziewczę zdrowe. Ojczyzna mnie woła, Włoszczowa 2022
  5. Józef Kajetan Janowski, Pamiętniki o powstaniu styczniowym, t. I (Styczeń – Maj 1863r.), Lwów 1923
  6. Antoni Jeziorański, Pamiętniki jenerała Antoniego Jeziorańskiego, Lwów 1880, t. II
  7. Gdzie mogił powstańczych kopce… Wspomnienia radomskich weteranów powstania styczniowego, Radom 2009
  8. Wiktor Wiśniewski, Wspomnienia kapitana wojsk polskich z roku 1863, Lipsk 1866
  9. Henryk Samborski, Wspomnienia z Powstania 1863 r. i pobytu na Syberji, Warszawa 1917
  10. Agaton Giller, Polska w walce. Zbiór wspomnień i pamiętników z dziejów naszego wyjarzmiania, Paryż 1868
  11. Komitet Centralny jako tymczasowy Rząd Narodowy, Warszawa, dnia 22 Stycznia 1863 r.
  12. Pamiętniki Władysława Zapałowskiego (Płomienia) z roku 1863-1870, t. I, Wilno 1913.
  13. Jadwiga Prendowska, Moje wspomnienia, red. Eligiusz Kozłowski, Kazimierz Olszański, Kraków 1962